Barker Margaret Beztroski romans, Książki - Literatura piękna, Bonia, Harlequiny nowe różne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MARGARET BARKER
Beztroski
romans?
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Patrycja desperacko ciągnęła za poły płaszcza, które w ża­
den sposób nie chciały się zejść na jej pękatym brzuchu. Gdy
na początku ciąży wybierała to okrycie, w głowie jej się nie
mieściło, że taka płachta wielkości namiotu będzie kiedykol­
wiek jej potrzebna. Teraz była nawet przyciasna...
Przemiła ekspedientka ze sklepu dla przyszłych mam dała
jej delikatnie do zrozumienia, że kobieta pod koniec ciąży
przypomina hipopotama. I miała rację.
Patrycja nie przyznała się wtedy, że jest lekarzem i że
w swoim życiu pomogła niejednemu dziecku przyjść na
świat. Fakt bycia w ciąży kompletnie odmienił jej perspekty­
wę, uczynił z niej istotę bardziej wrażliwą, żeby nie powie­
dzieć słabą. I nie pomagała tu ani wyniesiona ze studiów
wiedza medyczna, ani kilkuletnia praktyka. Teraz, w wieku
trzydziestu jeden lat, patrząc na swój pęczniejący brzuch,
czuła się jak wieloryb uwięziony na płyciźnie.
Setny raz poprawiła się na krzesełku, próbując znaleźć
pozycję, która zapewniłaby jej minimum wygody. „Witamy
w prywatnej przychodni w Highdale", informował kolorowy
napis na korkowej tablicy. „Oferujemy następujące usługi
medyczne..."
Zaoferujcie mi pracę. To wszystko, czego od was chcę,
pomyślała i oparła się mocno o ścianę. Przychodzenie na
rozmowę kwalifikacyjną w trzydziestym ósmym tygodniu
ciąży wymaga sporej odwagi i jeszcze większego optymi­
zmu, ale postanowiła zaryzykować.
Ostatecznie stanowisko lekarza ogólnego, o które się
ubiegała, miało być obsadzone dopiero od kwietnia. To da­
wało jej całe sześć miesięcy na odchowanie dziecka.
Jeszcze raz westchnęła, napominając się w myślach, żeby
nie robić sobie za dużych nadziei.
- Przepraszam, dobrze się pani czuje?
Z roztargnieniem odwróciła się, by spojrzeć, kto tak za­
troszczył się o jej samopoczucie.
- Tak, wszystko w porządku - uspokoiła mężczyznę,
który siedział obok niej. Co za przystojniak! - pomyślała
mimo woli. Była tak pochłonięta manewrami na niewygod­
nym krzesełku, że nawet nie zauważyła, kiedy przy niej
usiadł.
Miał niesamowite oczy. Ciepłe, przyjazne, a do tego takie
piękne, ciemnobrązowe. Superprzystojna twarz, długie, moc­
ne nogi. No tak, westchnęła, facet zdecydowanie nie jest
z mojej ligi. Kompletnie poza zasięgiem.
Szkoda! Nie miałaby nic przeciwko temu, żeby spotkać
go, zanim w jej życiu zaszły tak poważne zmiany. Nie wie­
dzieć czemu była pewna, że mogliby się nieźle bawić.
Zabawa. To pojęcie kompletnie zniknęło z jej życia po
tym, jak parę miesięcy temu zerwała zaręczyny z tym nie­
wiernym bydlakiem Benem! Na wspomnienie dnia, w któ­
rym przypadkowo odkryła, że jest zdradzana, zrobiło jej się
ciemno przed oczami.
- Przepraszam, nie chciałbym się narzucać, ale jest pani
pewna, że wszystko w porządku? Może przynieść wody?
L
Nie dość, że ma cudowne oczy, to jeszcze ten głos! Głęboki,
ciepły, kojący. Sama przyjemność znaleźć się pod opieką takie­
go lekarza. Musi być lekarzem, skoro jest tutaj, pośród innych
kandydatów. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. Miała na­
dzieję, że on również dostrzega w niej to, co tak bardzo zachwy­
cało jej wiarołomnego narzeczonego. Ben zawsze podziwiał jej
subtelną, eteryczną urodę. Co za szczęście, że przynajmniej
twarz mi się nie zmieniła, pomyślała, odruchowo poprawiając
jasne, świeżo przystrzyżone włosy.
Zdecydowała się na krótką fryzurkę, bo wiedziała, że po
porodzie nie będzie miała czasu na myślenie o wyglądzie.
Tak bardzo tęskniła za tym dzieckiem, choć nawet nie znała
jego płci, bo w czasie badania USG odwróciło się do niej
pupą. Jeszcze tylko tydzień lub dwa i wreszcie je zobaczy.
Żeby tylko przeżyć jakoś ten poród! - pomyślała i wstrząsnął
nią mimowolny dreszcz.
Nieznajomy cały czas przyglądał jej się badawczo,
najwyraźniej nie przekonany jej uśmiechem. Z wyrazu jego
oczu wyczytała, że czeka na bardziej konkretną odpowiedź.
- Proszę się o mnie nie martwić. Po prostu trochę się
denerwuję przed rozmową - powiedziała wymijająco.
- Tak jak my wszyscy - przyznał, pokazując w uśmiechu
piękne, równe zęby.
Spojrzała na niego ukradkiem, a potem puściła poły pła­
szcza, które opadły na boki. Przecież jest dumna, że zostanie
matką. Dlaczego więc miałaby ukrywać swój brzuch?
- Z zasady nie cierpię rozmów kwalifikacyjnych - wy­
znała - ale ta wypada w wyjątkowo niefortunnym terminie.
- Dzielna z pani kobieta. - Uznanie w jego głosie spra­
wiło jej przyjemność i dodało pewności siebie.
- Nie wiem, czy dzielna. Po prostu nie mam wyjścia. Jane
i Richard chcieli jak najszybciej odbyć końcowe rozmowy,
więc jestem.
- Zna ich pani? - zainteresował się mężczyzna.
Wahała się przez chwilę, w obawie, że posądzi ją o wyko­
rzystywanie znajomości, ale ostatecznie postanowiła powie­
dzieć prawdę.
- Studiowaliśmy razem. - Zrobiła krótką pauzę. - Proszę
się jednak nie denerwować. Oni nie należą do osób, które
faworyzowałyby znajomych. U nich pracę dostaje ten, kto
ma najlepsze kwalifikacje. Zresztą, ja i tak chcę pracować na
pół etatu, na zmianę z Jane, więc...
- Doktor Adam Young! - zawołała recepcjonistka. - Za­
praszam pana do gabinetu.
Jej sąsiad podniósł się bez pośpiechu. Dopiero gdy wstał,
mogła w pełni ocenić jego imponujący wzrost. Patrząc na
jego mocną sylwetkę i gęste ciemne włosy, pierwszy raz od
miesięcy poczuła dreszcz emocji.
- Życzę powodzenia - rzekła z serdecznym uśmiechem.
- Dzięki. I nawzajem.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, ogarnęło ją uczucie
pustki. Może powinna zagadnąć kobietę siedzącą naprze­
ciwko? Ta jednak nie wyglądała na spragnioną kontaktu
z drugim człowiekiem. Ze srogą miną przekładała papiery
w skórzanej aktówce. Obrączka na serdecznym palcu po­
zwoliła Patrycji domyślić się, że skupiona pani doktor jest
jej kontrkandydatką. Zamężne kobiety, obarczone domo­
wymi obowiązkami, zwykle szukają pracy na pół etatu. Za
to bufonowaty mężczyzna, który zachowywał się tak,
jakby komórka przyrosła mu do ucha, musiał starać się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl
  •