Beskidzcy zbojnicy, tradycje goralskie, e booki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zbójników za odwagę, honor i fantazję kochały dziewczęta, a lud piewał o nich pieni. Byli postrachem bogatych, a szczególnie niesprawiedliwych panów. Rabowali mienie, które częciowo rozdawali biednym, stajšc w ich obronie. Toteż wielu z nich lud uważał za swoich bohaterów. Ci musieli się ukrywać przed władzami, które ich cigały. Urzšdzano na nich zasadzki i obławy. Przy schwytaniu nie było dla nich litoci. Szlachta, przeciwko której w głównej mierze skierowana była działalnoć zbójników starała się ich wszelkimi sposobami i za wszelkš cenš wytępić. Przez zbójeckie napady na kupców mieszczanie także byli ustosunkowani do zbójników wrogo, gdyż taka działalnoć zagrażała ich majštkom i rozwojowi handlu. Chłopi odnosili się do zbójników przychylnie, pomagali im, donosili żywnoć i informacje. Wielkimi zwolennikami zbójników byli pasterze owiec - juhasi. Sam wyglšd zbójników budził zazdroć wród męskiej młodzieży góralskiej. Często nosili oni bogate, nabijane zrabowanym srebrem i złotem pasy, pięknš zdobycznš broń, koszule z jedwabiu lub atłasu a na głowach przy kołpakach piuropusze z orlich piór i pęki barwnych wstšżek, lub kapelusze obszyte złotymi dukatami. Ważnym elementem stroju był skórzany pas sięgajšcy prawie do pach. Pas zbójnicki wyposażony był liczne pochwy na noże i pistolety.Wladyslaw Skoczylas: Taniec zbojnikow. Drzeworyt na gruszce, 1919 rok.Zbójnicy najchętniej zabierali pienišdze. Dalej szły kosztownoci ze złota i srebra, piercionki, kubki, wazy, misy, lichtarze, łyżki. Również chętnie brali odzież, poczšwszy od surowego płótna aż do jedwabiu i adamaszku. Rabowali także żywnoć. Zdobyte rzeczy i pienišdze najchętniej przechowywali w spróchniałych wnętrzach drzew, najczęciej w jaworach i bukach. Drzewa te zbójnicy znaczyli przez nacinanie tzw. "krzesanie". Szczególnie trudna do przetrwania była dla zbójników zima, musieli oni szukać wtedy schronisk u ludzi. Rozchodzš się, ustalali sobie czas i miejsce zbiórki na rok przyszły. Poczštek i koniec zbójowania w cišgu roku łšczył się z rozwijaniem i opadaniem lici bukowych. Buk był dla zbójników jak gdyby zegarem. Gdy buki zaczynały pokrywać się młodš i delikatna zieleninš, sezon zbójecki należało uważać za rozpoczęty. Wtedy zbójnicy tak piewali:"Pójdmy chłopcy krać i zbijaćBo ni momy za co pijaćEj, bo sie zapocynoEj, bo sie zapocynoBucyna ozwijać"Największy rozwój zbójnictwa na terenach Beskidów Zachodnich przypada na wiek XVII i XVIII. Wtedy to zwiększał się pańszczyniany ucisk na chłopów. Miłujšcy swobodę górale piewali:"Panowie, panowie, będziecie panami,ale nie będziecie rzšdzić góralami".Najwięcej jednak młodych górali uciekało przed poborem do obcych armii, skšd nieraz wracało się ze zrujnowanym zdrowiem... Zbójowanie wydawało im się azylem bezpieczeństwa i symbolem wolnoci- życia na "lebodzie". Zbójnicy byli zwykłymi góralami zamieszkujšcymi wsie wyrębowe, często byli to Wołosi. Znajomoć terenu jakš nabywali jako pasterze oraz ich częsta nieobecnoć w domu powodowała, że mogli zbójować bez cišgania na siebie podejrzeń. Organizowali się w bandy nazywane kompaniami czy familiami na których czele stał Harna- czyli zbójnicki hetman. Często wstšpienie do ich grona wišzało się ze złożeniem przysięgi, której zerwanie było karane zemstš towarzyszy.Głównymi gniazdami zbójnictwa na terenach Żywiecczyzny były wsie Milówka i Kamecznica. Jednym wybitniejszych i bardziej znanych zbójników był Sebastian Bury, o którym Komoniecki w "Dziejopisie Żywieckim" tak pisał:"Tegoż roku 1630 Sebastian Bury, hetman nad zbójcami, z towarzystwem swoim w żywieckim państwie i indziej grasował, majšc kompaniję, która z choršgwiš, za nim chodziła".Bury wraz z reszta swej bandy został schwytany jeszcze tego samego roku. Komoniecki tak opisuje jego schwytanie:"Tenże Sebastian Bury, hetman samodziesišdz do Szymona Szczotki przeszedł i księdza plebana u niego na traktamencie zastał. Tam tedy z księdzem plebanem cieszšc się kazał huczno trunków i jadeł nosić, poczynajšc jak na bezpiecznym miejscu. O tym, gdy wiadomoć doszła do jego miłoci pana Krzysztofa Czarnieckiego - starosty żywieckiego zaraz miastu kazał wynijć ze strzelbš i łapać zbójników. Wyszło tedy 150 mieszczan aż na Milówkę, gdzie Szymona Szczotki dom obskoczono, co spostrzegłszy jeden zbójca nazwiskiem Czyżyk ogłosił ich i pod kad się skrył. Sebastian Bury w samodziesięć w obronę się wdał , wpadłszy na szopę ostrzeliwali się. A mieszczanie, dostawszy słomę, szopę podpalili w końcu Burego i siedmiu przy nim ujęli, albowiem ósmy, przebiwszy Soły, w wodę skoczył i przepłynšł na drugi brzeg. Czyżyk, co się pod kad skrył tajemnie się tam wysiedział, gdyż go nikt nie widział, tylko sam ksišdz, który jako kapłan nie wydał go. Tak ujęto Burego i siedmiu jego towarzyszy. Mieszczanie bali się prowadzić Burego lšdem by go nie odbito, nie byli bowiem pewni, czy ludnoć okoliczna nie ujmie się za nimi. Zbudowali więc tratwę, na którš poukładali powišzanych zbójników i w ten sposób ich Sołš do Żywca przewieli".Tam ich los był już przesšdzony- wszyscy mieli zostać straceni. Kat jak nakazywał zwyczaj podszedł do Burego i zapytał go o jego ostatnie życzenie. A oto jak owo życzenie brzmiało: ...Kciołbyk, cobycie mnie wszyscy panowie lakcice, wszyscy sędziowie wszyscy wojacy, wszyscy miscuchy, ty kacie i wy wszyscy głuptocy cocie się zgruchali dziwaj na zbójnickom mierć - cobycie mnie wszyscy kielo wos haw jes- w goły zadek pocałowali- a wartko ... Chwilę póniej gdy wieszany był na haku za polednie (czyli ostatnie) żebro, co było uważane za mierć niezwykle honorowa, przewidzianš tylko dla harnasi, tak z fajtazjš i humorem wołał: "Wio Bury do góry!". Poledniejsi zbójnicy nie mogli liczyć na tak chwalebnš mierć. Tych często łamano kołem, ćwiartowano żywcem po uprzednich torturach, czy też przypalano. Znany jest wypadek wykonania egzekucji na zbójniku poprzez pokaleczenie go na całym ciele i zaszyciu w rulonie ze wieżej skóry bydlęcej. Zmarł on dopiero po kilku dniach zjedzony żywcem przez robactwo...Tymczasem poczet zbójników żywieckich zawiera wiele innych bardzo ciekawych i niebanalnych postaci. Byli nimi hetmani zbójniccy- bracia Klimczakowie: Jan, Wojciech i Mateusz. Koniec wieku XVII był pełen wielu zaskakujšcych obrotów spraw. Lata te to czas walki Państwa Polskiego ze Szwedami podczas potopu. W okresie tym wielu górali chwyciło za broń i czynnie włšczyło się do walki z najedcš, zwłaszcza, że i okazja do wzbogacenia się była niemała. To zbójnikom Żywiec zawdzięcza ocalenie w 1656 roku. W latach 1685- 1686 trzy kompanie zbójeckie posiadały glejty pozwalajšce im na swobodne poruszanie się w terenie. Król Jan Kazimierz w oddzielnym pimie polecił nawet opiekę nad tymi najbardziej zasłużonymi. Był wród nich Jan Klimczak, któremu darował winy zbójnickie. Była to nagroda za pomoc udzielonš oddziałowi królewskiemu. Pozostali bracia Klimczakowie nie mieli tyle szczęcia. Wojciecha schwytano w 1695 roku i ?na haku jako hetnama zawiesiwszy". Mateusz po napadzie na Łodygowice schwytany został w Mikuszowicach w 1697 roku i stracony na Krzemionkach w Krakowie.Wladyslaw Skoczylas: Pochód zbójników. Drzeworyt na gruszce, 1919 rok.Niechlubnš chwałę zyskał Martyn Portasza, który w 1689 roku "z bratem swoim, a pachołkami dwudziestomapięcioma po Żywieckim Państwie i inszych okolicznych państwach zbójnictwem swym bardzo grasował, plebanie, dwory szlacheckie rabował". By złapać jego bandę wysłano nawet wojska z Krakowa. W dniu 16 listopada tegoż roku Portasz napadł na folwark w Węgierskiej Górce i uprowadził urzędnika Marcina Jaska, żšdajšc za niego wysokiego okupu. Otrzymał 360 dukatów i 470 bitych talarów, które dostarczyła żona uprowadzonego. Portasz jednak nie dotrzymał obietnicy, nie oddał Jaska i rozkazał odršbać mu głowę. Tego okrutnego mordu dokonano w Rajczy, przed karczmš, na oczach miejscowej ludnoci. Tego ludnoć nie potrafiła mu wybaczyć. To włanie dzięki pomocy chłopstwa Portasza został schwytany. Stracony został na Grójcu."Roku Pańskiego 1689 dnia 10 stycznia Martyn Portasz albo Dzigosik z Bystrzyce wsi z Węgier, hetman nad 25 pachołków i zbójca daleko słynšcy, tu w Żywcu zginšł (...) którego zawsze po trzydziestu mieszczan wartowało: Potym w zamku w sklepie pochodniami smolanemi onego męczono i osadzono na górze Grojcu przez kata Jurka krakowskiego stracono. Naprzód mu pasy dwa na plecach udarto i dwie ręce ucięto, a na ostatku żywo na haku, jako hetmana, zawieszono".Wraz z nim stracono czterech innych jego ziomków. Egzekucje wykonywało czterech katów z Cieszyna. Wzięli oni za swojš pracę po 60 złotych od głowy, co władze miejskie poczytały za ohydne zdzierstwo, albowiem kat owięcimski za tš samš robotę pobierał tylko po 10 złotych. Odtšd góra Grójec była przez długie lata miejscem egzekucji żywieckich przestępców.Jednym z największych i zarazem ostatnich żywieckich zbójników był niejaki Proćpok z Kamasznicy. On i jego niemała 200 osobowa familia wsławiła się w XVIII wieku. Proćpok do zbójnictwa trafił za sprawš kłusownictwa, za które został skazany na więzienie w zamku w Winiczu, skšd po pół roku uciekł. Wróciwszy w rodzinne strony założył bandę złożonš z dezerterów wojska austryjackiego. Z baraniogórskich jaskiń gdzie się ukrywali urzšdzał wyprawy na lšsk, Orawę a nawet Węgry. Ludowe podania mówiš, że ponoć w czasie złej pogody zbójnicy skracali sobie czas, orzšc lene polany radłem, do którego sami się zaprzęgali. Takie "zbójnickie zagony" dochowały się podobno w lesie przy drodze ze szczytu Baraniej Góry na Halę Baraniš. Nieuchwytny dla wojsk został zdradzony przez swojš kochankę i stracony przez powieszenie 26 stycznia 1796 roku. Słowa pieni "O Zbóju Proćpoku" opisujš schwytanie tak: "ćtyty lata go szukali mało po próżnicy a go naszli u baby we wsi Kamaszn...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]