Bal duchow, LEGENDY BASNIE MITY
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bal
duchów
Zdarzenie to mia
ł
o miejsce w murach zamczyska Sobie
ń
dawno temu, bo na
d
ł
ugo przed pierwsz
ą
wojn
ą
ś
wiatow
ą
.
W Tyrawie Wo
ł
oskiej mia
ł
o odby
ć
si
ę
wesele. Znani ze swej dobrej muzyki
weselnej, muzykanci z Fuzel zostali wynaj
ę
ci na t
ę
okazj
ę
. Wyszli oko
ł
o
po
ł
udnia z domu, oczywi
ś
cie szli pieszo wi
ę
c musieli wcze
ś
niej wyj
ść
aby
zd
ąż
y
ć
. S
ł
o
ń
ce by
ł
o jeszcze wysoko na niebie, gdy dotarli do Sobienia.
Zm
ę
czeni upa
ł
em letnim, postanowili usi
ąść
w cieniach zamku i odpocz
ąć
.
Reszt
ę
trasy zamierzali przej
ść
noc
ą
. Promienie zachodz
ą
cego s
ł
o
ń
ca
przedziera
ł
y si
ę
przez g
ę
ste ga
łę
zie drzew o
ś
wietlaj
ą
c tajemnicze mury
zamczyska. By
ł
o cicho. Wokó
ł
s
ł
ycha
ć
tylko
ś
wiergot ptaków i szum drzew
Nagle, gdzie
ś
zza murów zamczyska wyszed
ł
elegancko ubrany m
ł
ody
panicz. Skierowa
ł
swe kroki w stron
ę
muzykantów. Powita
ł
ich i zapyta
ł
o
przyczyn
ę
pobytu na Sobieniu. Dowiedziawszy si
ę
wszystkiego,
zaproponowa
ł
aby zechcieli zagra
ć
dzi
ś
wieczorem w tym
ż
e zamku na balu.
Obieca
ł
tez dobr
ą
zap
ł
at
ę
. Muzykanci byli nieco zdziwieni, bo przecie
ż
ten
zamek to ruina, lecz obietnica dobrego zarobku kusi
ł
a ich. Wi
ę
c przyj
ę
li
zaproszenie. Panicz zaprowadzi
ł
ich przez pi
ę
kny dziedziniec do jeszcze
pi
ę
kniejszej Sali balowej, w której byli ju
ż
pierwsi go
ś
cie
Zabrzmia
ł
y pierwsze takty muzyki, nie
ś
mia
ł
ej, bo muzykanci na takich
balach nie grywali, ale powoli w miar
ę
, jak przybywa
ł
o go
ś
ci, muzyka ich
stawa
ł
a si
ę
ś
mielsza , pe
ł
niejsza. Panwie po ka
ż
dym ta
ń
cu (co by
ł
o w
zwyczaju) do basów wrzucali z
ł
ote monety. Cieszyli si
ę
muzykanci,
ż
e trafi
ł
a
si
ę
taka okazja dodatkowego zarobku, i to w z
ł
ocie. Grali i grali bez ustanku
ca
łą
noc. Bo nawet i go
ś
cie w ta
ń
cach nie ustawali i chocia
ż
te trwa
ł
y od
wielu godzin po go
ś
ciach nie wida
ć
by
ł
o zm
ę
czenia
Wraz z pierwszym pianiem koguta ta
ń
cz
ą
ce pary powoli wychodzi
ł
y z Sali.
Z dziedzi
ń
ca dochodzi
ł
odg
ł
os odje
ż
d
ż
ania powozów i koni. Sala balowa
opustosza
ł
a. Pierwsze promienie s
ł
o
ń
ca przebieg
ł
y przez okna zamku. Nagle
okaza
ł
o si
ę
ż
e sala balowa znikn
ęł
a, zosta
ł
y tylko mury bez drzwi i okien, a
dzieciniec wczoraj pi
ę
kny-dzi
ś
pe
ł
en polnych kwiatów, chwastów, krzaków,
g
ł
ogów. Zamiast posadzki mieli gróz z sypi
ą
cych si
ę
murów.
Zaskoczeni t
ą
nag
łą
zmiana muzykanci nie wiedzieli co zrobi
ć
, co to za
dziwy, czy to jawa czy sen. Nagle przypomnieli sobie
ż
e basista ma w basach
z
ł
ote monety. Basy by
ł
y bardzo ci
ęż
kie. Wysypali wi
ę
c wszystko co w nich
jest, i okaza
ł
o si
ę
ż
e to nie monety lecz bia
ł
e kamyczki. Strach ich oblecia
ł
.
Czym pr
ę
dze pozbierali instrumenty i prawie biegiem udali si
ę
w kierunku
Tyrawy Wo
ł
oskiej, aby jak najdalej od Sobienia. Dowiedzieli si
ę
potem
ż
e
zamek sp
ł
on
ą
akurat gdy trwa
ł
bal. Wi
ę
c domy
ś
lili si
ę
ż
e grali na balu
duchów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]