Baricco Alessandro - Bez krwi (www.cuwroclaw.blogspot.com), Biblioteka Konesera
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Alessandro Baricco
B
EZ KRWI
Przełożyła Halina Kralowa
2003
Wydanie oryginalne
Tytuł oryginału:
Senza sangue
Data wydania:
2002
Wydanie polskie
Data wydania:
2003
Ilustracja i projekt okładki:
Agnieszka Kaneko
Przełożyła:
Halina Kralowa
Wydawca:
„Czytelnik”
ISBN 83-07-02936-8
Wydanie elektroniczne
Trident eBooks
Wydarzenia i osoby przedstawione w tej historii są tworem wyobraźni i nie odnoszą się do
żadnej realnej sytuacji. Wybór imion hiszpańskich jest faktem czysto muzycznym i nie powinien
sugerować czasu ani miejsca opowiedzianych zdarzeń.
Jeden
Stara farma Mato Rujo tkwiła ślepa pośród pól, odcinając się czernią od światła wieczoru.
Jedyna plama na tle pustej przestrzeni równiny.
Czterej mężczyźni przyjechali starym mercedesem. Droga była zapadnięta i sucha – biedna
wiejska droga. Manuel Roca zobaczył ich z farmy.
Podszedł do okna. Najpierw ujrzał słup kurzu unoszący się nad linią kukurydzy. Potem
usłyszał hałas motoru. W tych stronach nikt już nie miał samochodu. Manuel Roca wiedział o
tym. Zobaczył mercedesa wyłaniającego się w oddali i znikającego za szpalerem dębów. Dłużej
już nie patrzył.
Wrócił do stołu i położył dłoń na głowie córki. Wstań, powiedział. Wyjął klucz z kieszeni,
położył na stole i zwrócił głowę w stronę syna. Zaraz, powiedział syn. To były dzieci, dwoje
dzieci.
Na skrzyżowaniu przy potoku stary mercedes minął drogę prowadzącą do farmy i pojechał
dalej, w stronę Alvarez, udając, że się oddala. Czterej mężczyźni jechali w milczeniu. Ten, który
prowadził, miał na sobie rodzaj munduru. Drugi, siedzący z przodu, miał kremowy garnitur.
Wyprasowany. Palił francuskiego papierosa. Zwolnij, powiedział.
Manuel Roca usłyszał, że samochód oddala się w stronę Alvarez. Kogo chcą nabrać?
pomyślał. Zobaczył syna wracającego do pokoju z jedną strzelbą w ręku, drugą pod pachą. Połóż
je tam, powiedział. Potem zwrócił się do córki. Chodź, Nino. Nie bój się. Chodź tutaj.
Elegancki mężczyzna zgasił papierosa o tablicę rozdzielczą mercedesa i powiedział temu,
który prowadził, żeby się zatrzymał. Tu będzie dobrze, stwierdził. I ucisz to diabelstwo. Ręczny
hamulec zazgrzytał jak opuszczany do studni łańcuch. Potem zrobiło się cicho. Jakby wszystko
pochłonął nieuleczalny spokój.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]