Bell Dana Marie - Halle Puma 02 - Sweet Dreams, b2016
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
HALLE PUMA KSIĘGA DRUGA
TŁUMACZENIE NIEOFICJALNE: BLOMBUS
KOREKTA: SIGNIS
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Oo, taa. Przyjdź na maskaradę, powiedziała. Simon tam będzie, chce cię zobaczyć,
powiedziała. Dostaniesz olśnienia, powiedziała. Zamierzam po wszystkim skopać Emmie
tyłek
.
Niskie, nieludzkie warczenie wydobywało się z gardła Livii Patterson. Becky cofała się
tyłem, przerażona dźwiękiem dochodzącym od blondynki. Włosy na karku stanęły jej dęba,
gdy Livia powoli szła naprzód, jej usta wykrzywiły się w zdziczałym uśmiechu. Jej zęby były
trochę zbyt ostre. Jej oczy również były dziwne. W przyćmionym świetle, dostarczonym
przez lampy, zabłyszczały jak u kota.
Jeśli pożyję wystarczająco długo.
Becky wykonała kolejny krok w tył, jej serce łomotało ze strachu. Paznokcie kobiety
przekształciły się w pazury.
- Łał, eleganckie efekty specjalne.-zaśmiała się nerwowo. - To jednak niezbyt pasuje do
delikatnego stroju senority. Może chcesz to przemyśleć?
Jedyną odpowiedzią Livii było syczące warczenie, które ukazało ostre jak brzytwa zęby.
-Dobra, wcale nie są to efekty specjalne.- nigdy nie była bardziej wdzięczna, że wzięła ze
sobą prawdziwą szablę zamiast jakiejś zabawki dołączonej do kostiumu. Wyjęła swój rapier i
wyciągnęła go w stronę Liwii.
Dzięki Bogu, za te lekcje szermierki, które brałam w college’u.
- Cholera, zawsze wiedziałam, że jesteś suką ale to jest śmieszne.
Livia rzuciła się na nią. Te czarne, ostre pazury rozcięły jej koronkowy rękaw w którym
trzymała rapier, powodując, że prawie go upuściła. -Ałć!
Becky wciągnęła gwałtownie powietrze na widok transformacji paznokci Livii w pazury.
Potem Livia pchnęła Becky, przecinając sobie ramię. Tym razem to ona krwawiła.
Najdziwniejsze dźwięki wydobywały się z gardła Livii. Były przerażające jak diabli.
Warknęła, potem zawarczała, aż w końcu wrzasnęła. Zabrzmiała jak jeden z tych wielkich
kotów w Zoo. Gdyby Becky nie była tak skupiona na trzymaniu się z dala od tych pazurów,
mogłaby poważnie zbzikować.
-Więcej kotka niż suki, co? - uśmiechnęła się, gdy kobieta warknęła; spowodowało to
podwyższenie adrenaliny, które Becky zawsze odczuwała podczas zawodów szermierki.
Skupiła się mocno, gdy zaczęły walczyć; odpierała ciosy Livii, zadając kilka własnych.
Wiedziała, że kobieta mogłaby ją rozszarpać, gdyby tylko pazury znalazły się wystarczająco
blisko jej ciała.
Tańczyły dookoła siebie, krążąc, zadając ciosy i odpierając je, dopóki obie nie zaczęły
ciężko dyszeć. Korzyścią dla Becky był zasięg jej rapiera, ale blondynka poruszała się
szybciej,uchylając się przed jej bronią i dostając do jej brzucha.
Dobrą wiadomością było to, że obcisły kostium Livii krępował jej ruchy, podczas gdy
lejący się kostium Becky, był prawie idealny do szermierki. Złą wiadomością było to , że
Livia była niewiarygodnie szybka i zwinna - fakt, który prawie przeważał nad tym, że jej
ubranie krępowało jej ruchy.
Wiesz, mam lepsze rzeczy do robienia w sobotnią noc niż pozwolić na skopanie sobie
tyłka psychopatycznej senoricie.
Becky wiedziała, że została przechytrzona. Zadała kilka
dobrych ciosów, sprawiając, że Livii krwawił brzuch i głęboka rana na policzku, zadana
głębokim cięciem – ale niedługo zostanie pokonana, chyba, że coś się niedługo wydarzy. Była
pokryta małymi, krwawiącymi ranami, których było więcej niż zdołała wymierzyć blondynce.
Rękojeść rapiera była śliska od krwi. Upewniła się, że wystarczająco mocno trzyma swoją
broń. Widząc nienawiść malującą się na twarzy Livii, zrozumiała, że upuszczenie jej
skończyłoby się dla niej śmiercią. Livia trzymała się w niewielkiej odległości po chybionym
ciosie i Becky skorzystała z okazji by pchnąć nisko, rozcinając jej brzuch i zarabiając kolejne
warknięcie.
Dwie kobiety powoli tańczyły wokół siebie, szukając luki. Livia znowu warknęła, jeżąc
futro na swoich ramionach, gdy zadała cios
Becky. Z przerażonym okrzykiem Becky cofnęła
się, gotowa by odeprzeć atak, ale potknęła się o krzak i wylądowała płasko na tyłku . Jej
kapelusz przeturlał się i wylądował przy innym krzewie. Rapier wypadł jej z ręki, gdy Livia
wylądowała na niej.
Becky wrzasnęła z bólu, gdy Livia ugryzła ją w ramię. Jej pazury wbiły się w boki
Becky, rozlewając więcej krwi.
Livia powoli się podniosła, jedna pazurzasta ręka chwyciła Bechy za gardło.
- Emma idzie.- wymruczała, przechylając głowę na bok i nasłuchując czegoś, co tylko
ona mogła usłyszeć - Jestem taka szczęśliwa, że dołączy do naszego małego przyjęcia.
-Spadaj - Becky zakaszlała, ryjąc paznokciami przedramię Livii. Musiała wydostać się
spod tej szatańskiej młodej panny.
Livia syknęła na nią i pochyliła się w dół. Jej zęby zacisnęły się na szyi Becky, gdy
pojawiła się Emma. Becky spojrzała na nią ponad ramieniem Livii i zobaczyła przerażenie na
jej twarzy zanim szybko zniknęło.
Emma oparła jedną rękę na swoim biodrze i gapiła się na Livię, jak na blondynkę, która
straciła rozum.
- Dobrze, trochę nadtlenku musiało przesiąknąć do twojego mózgu, który sprawił, że wydaje
ci się to dobrym pomysłem. Co osiągniesz ,zabijając Becky, oprócz tego, że wkurzysz Simona i
Maxa i zniszczysz swoje manicure?
Suka znowu warknęła, ale nie zacisnęła ponownie ręki na gardle Becky. Te ohydne, czarne
pazury zatrzymały się nad brzuchem Becky.
-Wyczerpały ci się zapasy Liversnaps
1
czy czegokolwiek? Och, czekaj to dla psów.
Livia zanurzyła swoje pazury w brzuchu Becky, sprawiając, że ta zaczęła ciężko oddychać.
Naprawdę chciała by Emma się, do cholery, zamknęła zanim Livia wypatroszy ją jak rybę.
Kropelki krwi, czarne w ciemności, ściekały na dół po boku Becky, gdy Livia uwolniła jej
gardło i podniosła głowę. Jej ręka wygięła się, zanurzając głębiej swoje pazury.
- Chcę pierścień Curany.
Pierścień? Jaki pierścień?
Becky spiorunowała Livię wzrokiem, ale żadna z kobiet nie
zwracała na nią uwagi.
-Pierścień nie zrobi z ciebie Curany, Livio.
- Dla nich zrobi! – wycedziła Livia,szarpiąc głową w stronę domu a jej ręka wygięła się,
przesyłając kropelki bólu prosto do Becky. Uparcie pozostawała cicha i spokojna; nie było mowy
by znów wydała z siebie jakiś dźwięk spowodowany poczynaniami Livii. - Jeżeli zobaczą, że
wzięłam od ciebie pierścień, to nigdy nie zaakceptują cię jako Curany.- uśmiechała się, jej kły
błyszczały się w świetle księżyca. - Zobaczą w tobie tę słabą, patetyczną wallflower, którą zawsze
byłaś. Max będzie mój, tak jak zawsze powinien być. Nie będzie miał wyboru. On i ja
poprowadzimy Dumę we właściwy sposób, a ty będziesz postrzegana jako nikt inny, tylko dziwka
Alfy.
Curana? Alfa? O co tu, kurwa, chodzi?
Emma kiwała głową w zamyśleniu. - Taaa, to wszystko prawda. Oprócz jednej rzeczy... no, może
dwóch.
-Jakich?
-Po pierwsze, Max nie chce twojego podwójnie przerabianego, ohydnego tyłka.
1
Saszetka z sucha karmą dla psów.
-Hej! Jestem naturalną blondynką!
A ja kolejnym zwycięzcą w powerball’a.
Spoglądając na Emmę, Becky wydawało się, że
zobaczyła błysk złota i zmarszczyła brwi.
-Po drugie, nawet bez pierścienia, jestem Curaną. -wyraz twarzy Emmy zamienił się w dziki.
- Puść Becky. Teraz.
Była to jakaś dziwna nuta w głosie Emmy, jakiej nigdy wcześniej nie słyszała, rozkaz
wydobył się z niej jak elektryzujący szok. Poczuła jak Livia zesztywniała nad nią; mały, prawie
niezauważalny dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Obserwowała jak Livia pisnęła, jej pazury wolno,
niechętnie wycofywały się z brzucha Becky. Pełzła na czworaka z dala od niej, jej ramiona były
skulone, gdy rozkaz Emmy jakoś odciągnął od niej trzęsącą się blondynkę.
-Uklęknij.
Jak,do diabła, to robisz? Możesz mnie nauczyć?
Livia uklęknęła, drżąc, pod stopami Emmy. Becky próbowała się podnieść, wzdragając się,
kiedy para rąk złapała ją i pomogła jej wstać.
Max, dzięki Bogu.
Spojrzała w górę by podziękować
i westchnęła. Jego zazwyczaj niebieskie oczy były teraz złote i lśniły jak u… kota.
-Do diabła, tylko nie jeszcze jeden.
Gniewny wrzask kolejnego wielkiego kota przeciął ciemność.
Troje?
Co ja takiego zrobiłam,
natknęłam się na jakiś zjazd wściekłych wilkołaków?
Kątem oka zauważyła smugę czerni lądującą na Livii i przyciskającą ją do ziemi.
-Powinienem zabić cię tu, gdzie leżysz. – warknął nad nią Simon, zagłębiając swoje pazury w
jej brzuchu, dokładnie w tym samym miejscu, w którym zraniła Becky. Simon pochylił się, jego
zwierzęcość rozprzestrzeniała się. Becky czuła jak jej szczęka opada, gdy jego czarna peleryna
Zorro częściowo zakryła ciało Livii. - Mógłbym rozpruć teraz twoje gardło.
Och, och, cholera. Simon?
Pociągający, czaderski Simon, facet w którym sekretnie się
kochała przez lata, był taki jak Livia?
-Uch, Simon? - złote oczy wypełnione wściekłością napotkały spojrzenie Emmy. - Cholernie
przerażasz Becky.
Jego głowa zwróciła się w jej stronę; cokolwiek zobaczył zdawało się go to trochę
uspokoić.
- Becky. - Becky podskoczyła na dźwięk jego głosu ;jęcząc,bo jej rany zaczęły krwawić
trochę mocniej. - Co mam jej zrobić?
Można było usłyszeć dyszenie Maxa, jego dłonie zacisnęły się na jej ramionach. Dopiero po
jakimś czasie miała zapytać co to w ogóle było.
-Simon? - wiedziała, że brzmi patetycznie, ale myśl, że był taki jak Livia była czymś zbyt
wielkim do przyjęcia.
-Powiedz mi, Becky. Jaka powinna być kara dla Livii za to,że cię zraniła? - głos Simona był
szorstki i warczący, kładący nieznaczny nacisk na słowo „raniący
”.
Brzmiał na bardzo
wkurwionego.
Becky zamrugała ze łzami w oczach ( psiakrew, bolał ją brzuch) i gapiła się na Liwię.
-Czym ona jest? Czym ty jesteś?
-Pumą. Człowiekiem-kotem. Więcej wytłumaczę ci później. Teraz musisz zdecydować o
karze dla niej.
Becky spojrzała na Emmę, która zadrżała w poczuciu winy.
-Nie zdawałam sobie sprawy, dopóki Max mnie nie ugryzł, wtedy nie wiedziałam czy mi
uwierzysz czy nie. Ale planowałam powiedzieć ci jutro, jeśli Simon nie zrobiłby tego pierwszy.
-Jesteś…- Becky przełknęła głośno ślinę gdy Emma kiwnęła głową. - I oni są…- Emma
patrzyła na nią, wyraz jej twarzy błagał o zrozumienie, które otrzymała od Becky. Emma była,
pomimo wszystko, jej najlepszą przyjaciółką, na zawsze.
Chociaż Lucy ma nadal wiele to
wyjaśnienia.
Kiedy odetchnęła głęboko, Emma zrelaksowała się.
-Przez to „Schludny kot”
2
będzie cię kosztował fortunę. - śmiech Becky był drżący, nadal
próbowała przyswoić wszystko to, co się wydarzyło.
Emma uśmiechnęła się. - Co Simon ma zrobić Livii?
-A co on może jej zrobić? – spytała Becky, gapiąc się na Livię.
- Więc, spójrzmy... była skłonna cię zabić by zdobyć pierścień Curany. Właśnie z tego
powodu Simon sądzi, że ma prawo rozerwać jej gardło. - Emma wzruszyła ramionami. -To nie
byłoby aż tak dużą stratą, jeśli o mnie chodzi.
Zwróciła swoje spojrzenie z powrotem do Emmy, jej cierpliwość się kończyła. Krwawiła,
bolały ją ramiona i brzuch, i nadal nie miała pojęcia co, do kurwy nędzy, było grane.
-Co to, do cholery, jest ten pierścień Curany?
-To sygnet, który nosi teraz Emma. Oznacza on, że jest moją partnerką i królową.-
odpowiedział Max, rozluźniając uścisk na ramionach Becky.
-Hola! Zaczekaj, więc byłam przynętą?
Ta suka już jest martwa.
- Becky, im dłużej Simon czuje krew, tym trudniej nie zabić mu Livii. Zdecyduj szybko o jej
losie. - głos Maxa przebił się przez mentalną mgłę, otaczając ją i koncentrując z powrotem na
kobiecie leżącej na ziemi.
Ostatni raz spojrzała na Livię, po czym skoncentrowała się na Simonie. Coś co zobaczyła
na jego twarzy, pozwoliło jej wierzyć, że zrobiłby wszystko o co by go poprosiła, nawet
włączając w to morderstwo. Cierpliwy sposób, w jaki czekał na jej decyzję, uspokoił ją. W jakiś
sposób wiedziała, że Simon tkwiłby tam, gdyby miała taka potrzebę. - Jaki jest najniższy status
jaki może otrzymać Puma? Jeżeli Max jest królem a Emma królową, to czy istnieje najniższy z
najniższych?
-Nie!- Livia jęknęła, próbując uciec Simonowi. On jedynie zagłębił bardziej swoje pazury
w jej ciele, podczas gdy drugą ręką trzymał ją za gardło.
-Wyrzutek – odpowiedział. - Ktoś, kto trzyma się na uboczu. Ona nie będzie miała
żadnych przywilejów, żadnych odpowiedzialności. Nie będzie dłużej mile widziana na obszarze
Dumy. Kocięta będą nauczone by jej unikać. Jeżeli chciałaby odzyskać pozycję, musiałaby odejść
i pokazać Dumie, że jest warta tego, by ją z powrotem przyjąć.
Becky kiwnęła głową.
Pa, pa psychopatyczna senorito. Miłego, pieprzonego życia gdzieś
bardzo, bardzo daleko stąd.
- Skoro te wszystkie cholerne rzeczy były dla statusu, myślę że to
będzie najlepsze wyjście.
Simon skinął głową z powolnym uśmiechem aprobaty i formalnie ukłonił się Maxowi.
-Moja partnerka prosi o próbę, dla tej o imieniu Olivia Patterson.-zignorował
przestraszone sapnięcie Becky i jęk zaprzeczenia Olivii.
Max delikatnie usadowił Becky na ziemi, po czym skierował się do Emmy. Stanął tak, by
Becky mogła zobaczyć wszystko, co będzie się działo między nimi. Położył swoją prawą rękę, na
której miał pierścień Alfy, na biodrze Emmy, gdy spojrzał na Livię. - Beta Dumy zażądał twojego
wygnania. Moja Curana poświadczyła nieuzasadniony atak na partnerkę naszego Bety, Rebeccę
Yaeger.
Becky spiorunowała Simona wzrokiem.
Partnerka?
Czytała wystarczająco dużo
paranormalnych romansów by wiedzieć co to oznaczało. Więc, jeśli była jego partnerką, to
dlaczego Belinda była cała na nim jak biel na ryżu?
- Atak był spowodowany przez chciwość , a nie w obronie własnej. W świetle tych
zarzutów, pytam cię, Olivio Patterson, jaki masz argument na swoje usprawiedliwienie?
-Pieprz się.- Livia spróbowała po raz kolejny odepchnąć od siebie Simona, ale on nawet się
nie poruszył. Becky uśmiechnęła się, mając nadzieję ,że jej ruch spowodował, że jeszcze bardziej
zanurzyła w sobie pazury Simona.
-Uznam to za przyznanie się do winy. - Becky zobaczyła jak spojrzenie Maxa zmieniło się w
lodowate. Dziwne, mgła wsączyła się w ziemię na której stał. Coś w tej mgle było żywe. Jego
prawie ramię spoczęło na biodrze Emmy, nieświadomie przyciągając ją bliżej siebie, ten gest był
2
„Tidy cat” – popularna marka żwirku dla kota.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]